czwartek, 27 lutego 2014

Tyranie wyboru

Niepostrzezenie dzieje sie tak wiele, dnie mijaja tak szybko, ze nie sposob nawet tego usystematyzowac. Przypominam sobie to co wtorek, stojac na przejsciu dla pieszych przy Les Sablons: bywam tam tylko raz w tygodniu, a wydaje sie, jakby co dzien. Pisaniu nie pomaga fakt, ze jeden absurd zastepuje drugi, ostatnio one gromadza sie wokol mnie, jakbym byla magnesem. Tym magnesem jest chyba szczegolny rodzaj bezradnosci/niezdarnosci, stanowiacy w momentach metamorfozy glowna ceche mej osobowosci - pewnie stad pojawienie sie kelnera-psychopaty, namolnego quasi-ucznia (mialam go uczyc polskiego...), a wreszcie - druga kradziez telefonu w ciagu 6 miesiecy.

Tymczasem jednak - choc cos krzyczy w srodku "wracaj czym predzej do domu!" - wszystko wskazuje na to, ze zostane w Paryzu. Na obecnym etapie sprawy maja sie nastepujaco: w polowie kwietnia wpadam do Polski, by zarejestrowac wlasna dzialalnosc gospodarcza, ktora bedzie realizowac zlecenia dwoch paryskich firm. W najgorszym razie stacjonowac tu bede do konca wakacji; w najlepszym... Nie wiem. Tym bardziej, ze pojawiaja sie zaowalowane lub nie oferty (wspol)pracy z Warszawy i Krakowa. Dobrze jednak byloby wrocic do Polski z rzeczywistymi umiejetnosciami, a nie tylko ladnymi wizytowkami.