sobota, 10 października 2015

Rzymskie powroty

Nie będę pisać o rzymskich wakacjach, gdyż powinny się one zamienić raczej w krótkometrażowy film grozy (mam nadzieję, że zdążę napisać pierwszą wersję scenariusza jeszcze w Paryżu). Ważne jednak, że z ogromną przyjemnością powitałam zupełnie niezatłoczony Paryż, jego przewidywalność i znajomość zasad poruszania się po nim, brak chaosu.

Niemniej jednak coraz częściej zdarzają się tu pozornie drobne sytuacje sprawiające, że przypominam sobie, że jest to najprawdopodobniej najmniej bezpieczna stolica Europy. Wczoraj było to kilku oficerów żandarmerii, którzy przeszukali cały pociąg metra, zanim pozwolili wysiąść i wsiąść pasażerom na stacji Pigalle; również w okolicach budynków żydowskiej społeczności, uzbrojonych w karabiny wojskowych jest coraz więcej.

Nie zmienia to jednak faktu, że czerpię przyjemność z prostych czynności: czytania w pełnym słońcu w Tuileries, bagietki, sera i wina; coraz to nowych miejsc, odkrywanych w okolicach Kanału, uprzejmości pasażerów w komunikacji miejskiej (nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek napiszę to o Paryżu). Szukam rytmu, ale ten zdecydowanie zbliża się wielkimi krokami (uff!).